sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 1


            Tak więc mam na imię Blaze i spróbuję opowiedzieć wam moją historię.  Tak więc zacznijmy od początku, czyli kim są moi rodzice. Matka odkąd pamiętam jest modelką, z ojcem fotografem poznali się na jednej z sesji do jakiegoś magazynu. Kilka nieprzespanych nocy i pojawiłam się ja, gdyż każde myślało, że to drugie się zabezpiecza. Przez pierwszych kilka lat było dobrze, ojciec pracował, a Zuzanna opiekowała się mną w naszej pięknej willi nad brzegiem Morza Adriatyckiego na wyspie San Marco. Gdy miałam pięć lat matka postanowiła wrócić do pracy, a mną zajęła się opiekunka o imieniu Ester, była rodowitą Włoszką,  więc szkoliła mnie w tym kierunku. I tak oto w wieku dwunastu lat umiałam biegle mówić w trzech językach, angielskim, polskim oraz włoskim i całkiem nieźle uczyłam się w szkole. Placówka do której chodziłam, była prywatna toteż chodziło tam wiele rozpieszczonych panienek, za którymi nie specjalnie przepadałam. Mało kto wiedział o tym, że jestem córką tej sławnej pary, tylko najbliższa rodzina, która mieszkała w Polsce oraz we Włoszech. Rodzice byli zajęci głównie pracą tj. wyjeżdżali w długie podróże, nocowali z dala od domu, co z czasem zaczęło mi nawet odpowiadać. Jedyne ciepłe uczucia dostawałam od niani, którą rodzice zwolnili, gdy miałam lat piętnaście, jej miejsce zajęła stara Marina. Zakazywała mi wszystkiego, potrafiła tylko wrzeszczeć i oglądać jakieś nudne seriale. W wieku siedemnastu lat  zaczęło się ze mną dziać coś dziwnego. Było to po kolejnej kłótni z niańką, tym razem zdenerwowała mnie bardziej niż zazwyczaj. Poszłam wtedy do ogrodu, nerwowo spacerując i rzucając niezbyt grzecznymi epitetami, gdy nagle zobaczyłam, że moja ręka płonie. Wpadłam w panikę, próbowałam ugasić płomienie, ale nic nie pomagało, więc pomyślałam, że zaraz spłonę. Dopiero po dłuższej chwili uświadomiłam sobie, że płomienie nie objęły niczego więcej, a znajdują  się w tym samym miejscu i nic mnie nie boli. Bo przecież gdy płoniesz przechodzisz katusze, a tu nic. Gdy już się uspokoiłam, płomień zmalał, więc  pomyślałam o tym, że zgaśnie zaraz i tak się stało. Byłam nie tyle przerażona  co zafascynowana, kilka dni później to dziwne zjawisko się powtórzyło, ale już byłam spokojna. Z czasem zaczęłam świadomie przywoływać ogień i eksperymentować z nim. Kilka razy zdarzyło mi się rzucić kulą ognia w jakąś rzecz należącą do opiekunki, nie przyłapała mnie na tym nigdy. Szukałam różnych wiadomości o takich jak ja, w internecie i nawet coś znalazłam. Była tam jakaś przepowiednia, z której wywnioskowałam, że jest jeszcze piątka ludzi podobnych do mnie.  Pewnego dnia, gdy miałam osiemnaście lat, szukając czegoś więcej na temat moich mocy, znalazłam nagłówek, który mnie zaciekawił. Artykuł opowiadał o niezwykłym pokazie spirytystycznym, który miał miejsce podczas koncertu sławnego zespołu. Na początku nie wierzyłam, że znalazłam kogoś takiego jak ja, ale po obejrzeniu filmiku z zajścia, byłam już pewna. Jeden z piątki chłopaków był ognistym i jednym z piątki, której szukałam. Według przepowiedni ma być sześć osób o niezwykłej mocy, ognisty, ziemisty, lodowy, wodny, powietrzny i ja ognista. Jednego znalazłam dzięki temu artykułowi, resztę też jakoś odszukam. Wyszukałam informacje o zespole tego chłopaka i jako że mieli przerwę w trasie koncertowej, postanowiłam polecieć do Londynu, by z nim porozmawiać. Spakowałam się w dwie walizki, wysłałam sms’a do rodziców, by ich powiadomić o mojej nieobecności i wsiadłam do samolotu. Podróż trochę trwała, ale 20. 07. 2013 roku o godzinie 930 , wylądowałam na London Heathrow Airport. Będąc jeszcze w domu, znalazłam adres bruneta, który podałam taksówkarzowi i godzinę później( nie znoszę korków!) stałam przed całkiem sporym apartamentem. Walizki zostawiłam w recepcji, po czym wjechałam windą na ostatnie piętro i zapukałam w drzwi samego Zayn’a Malika.  Otworzyła mi jakaś dziewczyna, ubrana w różowy szlafrok.

-Dzień dobry, to tu mieszka Zayn Malik?

-Tak, a kim ty jesteś?-zapytała, mierząc mnie wzrokiem.

-Zawołaj go po prostu albo wpuść mnie do środka, jak wolisz.

-Zayn, kochanie! Ktoś do ciebie przyszedł! Tylko żadnych sztuczek.-warknęła w moją stronę, niechętnie wpuszczając mnie do środka.

                Weszłam do apartamentu, który był utrzymany w ciemnych barwach i usiadłam na czarnej, skórzanej kanapie w salonie, po chwili w pomieszczeniu pojawił się chłopak z tą wytapetowaną laską.

-O co chodzi?-zapytał w końcu brązowooki, gdy skończył lustrować mnie spojrzeniem.

-Mam pewną sprawę, ale nie przy niej.-powiedziałam, wskazując jego, najwyraźniej, dziewczynę.

-Księżniczko, mogłabyś nas zostawić na chwilę samych? Obiecuję, że będę grzeczny.-powiedział, całując ją w policzek, a ja omal nie parsknęłam śmiechem. Księżniczko? Serio?

-Wracam za pięć minut.-warknęła, posyłając mi mordercze spojrzenie i w końcu sobie poszła.

-Dobrze, to o co chodzi?-rzucił siadając obok mnie.

-Widziałam ostatni koncert i te całe „efekty specjalne”-odpowiedziałam, robiąc palcami cudzysłów.

-Czyli jesteś dziennikarką, mówiłem już, że to było specjalnie zrobione…

-A ja twierdzę, że skrywasz pewien sekret, ognisty chłopcze i nawet wiem jaki.-przerwałam mu szybko.

-Nie odpowiem na więcej pytań, więc może pani już iść.-wycedził, wyraźnie już zdenerwowany.

-Okej, ale nie jestem dziennikarką, chciałam ci pomóc, zrozumieć twój dar, Do zobaczenia, ognisty chłopcze.-rzekłam, kierując się do wyjścia, w między czasie wytwarzając kulę ognia, którą szybko w niego rzuciłam. Chłopak zatrzymał ją milimetry od swojej twarzy i spojrzał zdezorientowany to na nią, to na mnie.

-Nadal twierdzisz, że mam wyjść?-zapytałam  z triumfalnym uśmiechem.

1 komentarz:

  1. Aaa! Zaczyna się mega. Będę Twoją stałą czytelniczką, bo kolejne opowiadanie o moich kochanych chłopakach! Gdybyś mogła to informuj mnie o nowych rozdziałach. :)

    http://secret-harrystyles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń